Czy mech na dachu to tylko kwestia estetyki czy poważne zagrożenie?

Spacerując pomiędzy budynkami łatwo zauważyć różnorodność dachów – od nowoczesnych połaci z blachy po tradycyjne dachówki porośnięte mchem. Niektórym mech na dachu kojarzy się z sielankową chatką z bajki, innym – z zaniedbaniem i koniecznością remontu. Ale czy mech rzeczywiście jest tylko nieestetycznym nalotem, czy może stanowi realne zagrożenie dla naszego dachu i… portfela?

Czy mech na dachu to tylko kwestia estetyki czy poważne zagrożenie

Mech to roślina, która nie potrzebuje wiele do szczęścia – wystarczy cień, wilgoć i porowata powierzchnia. Dlatego tak chętnie osiedla się na dachówkach ceramicznych, betonowych, a także na gontach bitumicznych. Najczęściej pojawia się na dachach północnych, gdzie słońce go nie wypala, a wilgoć utrzymuje się dłużej. Choć początkowo wygląda jak delikatny zielony puszek, z czasem może przekształcić się w gęsty dywan, który wpływa nie tylko na wygląd budynku, ale i na jego trwałość.

Mchowa estetyka – hit czy kit?

Podczas gdy dla jednych dach porośnięty mchem jest sielankowym widokiem, dla innych stanowi poważny zgrzyt i świadczy o szpetności budynku – dla nich nawet najpiękniejsza elewacja i zadbany ogród tracą swój urok, gdy dach wygląda jak porośnięty leśną ściółką. Dla wielu właścicieli domów to wystarczający powód, by rozpocząć walkę z zielonym najeźdźcą. Ale estetyka to tylko wierzchołek góry lodowej. Prawdziwe zagrożenie kryje się głębiej – dosłownie i w przenośni.

Z pozoru nieszkodliwy mech może z czasem poważnie uszkodzić dach. Warto pamiętać, że dawne dachy z mchu posiadały inną konstrukcję, a nasza znajomość przyrody i jej właściwości była znikoma. Dzisiaj wiemy, że naprawa dachu tak naprawdę zaczyna się od oczyszczenia go z mchu, bowiem mech:

  • zatrzymuje wilgoć – działa jak gąbka. Wchłania i zatrzymuje wodę, która długo utrzymuje się na dachu. To sprzyja korozji elementów metalowych, przesiąkaniu dachówek oraz rozwojowi pleśni i grzybów;
  • woda zgromadzona przez mech zimą zamarza, a lód rozszerza się, prowadząc do mikropęknięć w pokryciu dachowym. Powtarzające się cykle zamarzania i odmarzania potrafią poważnie osłabić strukturę dachówki czy papy;
  • drobinki mchu zapychają rynny – mech może się osypywać, zwłaszcza podczas opadów, i trafiać do rynien. Tam miesza się z liśćmi i błotem, tworząc zatory, które uniemożliwiają prawidłowy odpływ wody. To z kolei prowadzi do zalewania ścian i fundamentów;
  • zwiększa wagę pokrycia – mokry mech może znacząco zwiększyć masę dachu, co nie jest obojętne dla jego konstrukcji, szczególnie jeśli dach ma już swoje lata.

Jak mech wpływa na trwałość dachu?

Na dachówkach ceramicznych mech może wgryzać się w strukturę gliny, przyspieszając ich erozję. W przypadku papy bitumicznej – osłabia spoiwa i przyspiesza starzenie się materiału. Nawet blachodachówka nie jest całkowicie bezpieczna – mech nie rośnie bezpośrednio na niej, ale na zalegających liściach i brudzie, a utrzymująca się wilgoć może przyspieszać korozję.

Niektórzy miłośnicy naturalnego stylu uważają, że mech dodaje uroku domowi. Faktycznie, na starych dachach, w domkach w górach czy nad jeziorami, zielony nalot może komponować się z otoczeniem. Jeśli jednak zależy nam na trwałości i funkcjonalności dachu – warto się go pozbyć. Estetyczny kompromis można osiągnąć poprzez kontrolowane zazielenianie specjalnych dachów zielonych.

Jak walczyć z porastającym mchem?

Samodzielna walka z dachem we mchu to trudne zadanie. Usługi dekarskie w Warszawie to nie tylko kładzenie dachu od podstaw, ale również wsparcie w oczyszczaniu. Dobieramy odpowiednie metody do konkretnego dachu:

  • mechaniczne usuwanie – szczotkowanie dachu lub zmywanie myjką ciśnieniową.
  • preparaty chemiczne;
  • impregnacja – po usunięciu mchu warto zastosować środki impregnujące, które spowalniają ponowny porost. 

Choć mech na dachu może wydawać się jedynie kwestią estetyki, z technicznego punktu widzenia to poważne zagrożenie dla trwałości pokrycia i całej konstrukcji. Zaniedbany mech potrafi przysporzyć wielu problemów – od przecieków po kosztowne remonty. Dlatego warto traktować go poważnie i reagować, zanim zielony nalot przerodzi się w realny koszt.